piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 24 - "I would like to apologize"

- Idź do domu, Rose. Nie potrzebnie tu siedzisz. - powiedział mój brat. - Jak tylko skończą operację zadzwonię do ciebie. Jesteś jeszcze osłabiona, powinnaś odpoczywać. - dodał i potarł swoje skronie. On też był zmęczony, ale wiedziałam, że nic go stąd nie wyciągnie.
- Nie mogę pójść, ona mnie potrzebuje. - odparłam, poprawiając się na krześle.
- Przecież jestem tu ja. Wszystkiego dopilnuje, nie musisz się o nic martwić. Po prostu wróć do domu! - zażądał, patrząc na mnie.
- No dobra. - mruknęłam zirytowana. - Ale informuj mnie o wszystkim. - dodałam i powoli wstałam z krzesła.
- Jasne. Do zobaczenia wkrótce. - powiedział i wygodnie oparł się o zagłówek krzesła. Wyszłam z korytarza i zjechałam windą na parter. Triny już nie było. Pewnie wróciła do domu, w sumie to się jej nie dziwie, byłam tu dość długo. Wyjęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam po taksówkę. Czekając aż po mnie przyjedzie, usiadłam na ławce przed szpitalem. Zaczęłam uważnie rozglądać się po ulicy. Moją uwagę przykuł samochód... taki sam, którym jeździł Justin. Przyjrzałam się mu dokładniej, ale osoba za kierownicą nie była Justinem. W sumie to nawet lepiej. Nie chciałabym się teraz natknąć na niego, po tym jak ukrywał przede mną prawdę, nie potrafiłabym spojrzeć mu w oczy. Tak naprawdę to bałam się go. Nie znałam go na tyle dobrze, by móc powiedzieć, że jest niegroźny. Mógł zrobić mi krzywdę w każdej chwili, a ja nie zdawałam sobie nawet z tego sprawy. To jest strasznie pokręcone. Z zamyśleń wyrwała mnie podjeżdżająca na parking Taxi.


***

Otworzyłam drzwi od domu i weszłam do środka. Ściągnęłam bluzę i buty. Poszłam do salonu i rzuciłam się na kanapę. Leżała na niej kartka, więc wzięłam ją do ręki, żeby przeczytać.

"Na początku bardzo chciałbym cię przeprosić. Wiem, że to przeze mnie twoje życie zmieniło się w koszmar. Chciałbym powiedzieć ci to wszystko osobiście, ale nie będę miał raczej już okazji. Szkoda. Nie chciałem, żeby to wszystko tak się skończyło. Zachowałem się jak dupek. Wiedź, że cię kocham i nigdy nie przestanę. Zakochałem się w tobie, gdy po raz pierwszy cię zobaczyłem. Chciałem cię chronić, ale nie dawałem rady. Czułem, że jestem za słaby.Wiem, że ci też nie jest łatwo, ale im szybciej zapomnisz, tym lepiej. Chciałbym, żebyś była szczęśliwa.. dlatego odchodzę. Ułóż sobie życie z osobą, którą kochasz i, która nie zrani cię tak jak ja. Ja nie jestem wart miejsca w twoim sercu. Proszę cię tylko o jedno, zapomnij o mnie. - Justin"

Łzy napełniły moje oczy, a po chwili zalały moje policzki. W jednej chwili byłam w stanie wybaczyć mu wszystko. Byłam w stanie oddać za niego życie. Ale nie mogłam zrobić nic, zupełnie nic. Chciałam zapomnieć, ale przecież nie da zapomnieć się o osobie, którą się kocha.. i chociaż nigdy nie byliśmy razem, pragnęłam go tak bardzo. To uczucie było silniejsze ode mnie. Nie mogłam sobie z nim poradzić.
Zwinęłam się na kanapie i próbowałam usnąć. Chciałam być wypoczęta, bo jutro czekał mnie naprawdę ciężki dzień.


***

- Cieszę się, że cię widzę. - powiedział Josh, kiedy zastał mnie czekającą przed jego drzwiami. - Proszę, wejdź. - zaprosił mnie do środka i razem udaliśmy się do pustej kuchni. Usiadłam na jednym z krzeseł, czekając aż to samo zrobi chłopak, ale on postanowił stać i oparł się o ścianę.
- Josh? - mruknęłam niepewnie i spojrzałam na niego z bólem.
- Tak? - odparł, uważnie mi się przyglądając.
- Obiecaj, że mnie nigdy nie opuścisz. - powiedziałam, po czym chłopak podszedł do mnie i mocno mnie objął.
- Obiecuję. - wyszeptał do mojego ucha i ręką wytarł łzy, które zalewały moje policzki.
- Możesz coś dla mnie zrobić? - zapytałam, spoglądając na niego.
- Co tylko chcesz. - odpowiedział, uśmiechając się do mnie.
- Chciałabym, żebyś mnie gdzieś zawiózł. Muszę się jeszcze z kimś pożegnać. To naprawdę jest dla mnie ważne. - powiedziałam, wstając z krzesła.
- W takim razie chodźmy. - złapał mnie za rękę i razem udaliśmy się do jego samochodu. Usiadł na miejscu kierowcy i wyjechał na pustą ulicę. - To gdzie jedziemy? - zapytał, spowalniając.
- Do więzienia. - mruknęłam, odwracając od niego wzrok. Nie chciałam widzieć jego reakcji. Nic nie odpowiadając pojechał w kierunku posterunku. Dobrze wiedziałam, że Justin dzisiaj wychodzi, bo niczego mu nie udowodnili. Wypuszczą go w południe, więc Zayn od razu po niego przyjedzie. Chce się jeszcze z nim spotkać zanim stąd wyjedzie. Ostatni raz chce zobaczyć jego cudowny uśmiech i hipnotyzujące oczy. Ostatni raz chce usłyszeć jego cudowny głos. Tak naprawdę to nie dociera do mnie, że to będzie nasze ostatnie spotkanie.
- Jesteśmy, ale szczerze mówiąc nie wiem, po co tu przyjechaliśmy. - powiedział Josh, kiedy już zaparkowaliśmy przed wielkim budynkiem.
- Zaczekaj tu na mnie. - mruknęłam ignorując jego wcześniejsze słowa. Wyszłam z auta i ruszyłam w stronę wejścia.


______________________________________________________________________

Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na rozdział. Jak wam się podoba? Wolelibyście, żeby Rose była z Joshem, czy Justinem? Dziękuje za wszystkie komentarze i wejścia na bloga. Jesteście najlepsi na świecie! < 33

4 komentarze:

  1. No chyba raczej,że z Justinem

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście że z Justinem! xhfdsgfhsjfhsj... Nie mogę doczekać się następnego rozdziału... jskhjdhskdwhjasn

    OdpowiedzUsuń
  3. Justin <3 XD / Dorota

    OdpowiedzUsuń