Justin's POV:
- Co zrobiłeś? - krzyknąłem wściekły do słuchawki. - Okey, zaraz tam będę! - dodałem i szybko wybiegłem na dwór. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon, odjechałem sprzed swojego domu. Po kilkunastu minutach byłem już na miejscu. Zaparkowałem na polnej dróżce i w mgnieniu oka podbiegłem do Xaviera, który czekał na mnie zdenerwowany.
- W końcu jesteś! - krzyknął i podrapał się po karku. - Mam wielki problem. - dodał i popatrzył na mnie przerażony.
- Co się dokładnie stało? - zapytałem i podszedłem bliżej.
- Chodź ze mną! - powiedział i zaczął iść w stronę ulicy. Pokazał na rozbite samochody i odwrócił się w moją stronę.
- O boże.. tam ktoś jest? - byłem w zbyt wielkim szoku, żeby spojrzeć na chłopaka, który kompletnie nie wiedział co robić.
- Dwie dziewczyny. - odparł, na chwilę zamykając oczy. - A co jeżeli je zabiłem? - mruknął ze smutkiem. Xavier jest dobrym człowiekiem i wiedziałem, że nie zrobił tego umyślnie, ale myśl, że mógł zabić człowieka, była przerażająca.
- Musimy to sprawdzić. - powiedziałem, zbliżając się do rozbitych samochodów. Nie były w jakimś tragicznym stanie, więc bez przeszkody można było zobaczyć, czy ktoś tam jest. - To niemożliwe! - krzyknąłem załamany.
- Zabije cię, kurwa! - podbiegłem do chłopaka i pchnąłem go, przez co przewrócić się.
- Stary, co jest? - zapytał zdziwiony moją nagłą zmianą.
- Skurwielu, zabiłeś Rose! - syknąłem, czując nagły napad złości. To było coś strasznego. Nie potrafiłem pohamować łez, które teraz spływały po moich policzkach. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie.
Czekając na pomoc, jeszcze raz podszedłem do samochodu i chwyciłem klamkę w celu otworzenia drzwi. Nie miałem wystarczającej siły, żeby to zrobić.
Stałem przy aucie jakieś dziesięć minut. Gdy tylko dostrzegłem nadjeżdżającą karetkę i policję, rozejrzałem się, żeby zobaczyć gdzie teraz jest Xavier, ale nigdzie go nie było. Ten kutas po prostu uciekł.
- Pan Justin Bieber? - zapytał jeden z funkcjonariuszy.
- Tak? - odpowiedziałem niepewnie.
- Proszę za mną! - zapiął moje ręce w kajdanki i zaprowadził do radiowozu.
- Czego ode mnie chcecie? - syknąłem wściekły.
- Jest pan podejrzany o spowodowanie wypadku. - odpowiedział policjant, przez co moje oczy prawie wyskoczyło z oczodołów.
- Że co, kurwa?! - krzyknąłem, akurat wtedy kiedy drzwi się zamknęły, więc nikt mnie nawet nie usłyszał. Ten sukinsyn wpakował mnie w niezłe gówno.
***
Rose's POV:
Obudziłam się cała obolała, próbowałam wstać z łóżka, ale nie dałam rady. Rozejrzałam się po nieznanym mi pokoju. Obok mnie stał mój brat, który miał zamknięte oczy, a na jego policzkach dostrzegłam zaschnięte łzy.
- Płakałeś? - zapytałam ochrypniętym głosem. Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Boże! W końcu się obudziłaś. - delikatnie mnie objął. - Tak się cieszę. - dodał i popatrzył z bólem w moje oczy.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam, nadal wodząc wzrokiem po pomieszczeniu.
- W szpitalu. - odpowiedział Jacob, odrywając się ode mnie.
- Czemu? - mruknęłam zszokowana.
- Nie pamiętasz? - zapytał charakterystycznie łącząc brwi.
- Nie. - odparłam i pokręciłam przecząco głową.
W tym samym czasie drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł policjant. Jak na zawołanie odwróciliśmy głowy w jego stronę.
- Mógłbym porozmawiać na osobności z panią Blecker? - zapytał i podszedł bliżej mnie.
- Oczywiście. - odparł mój brat. - Trzymaj się. - rzucił i cmoknął mój policzek, po czym wyszedł.
- Jak się pani czuje? - zapytał mnie mężczyzna.
- Lepiej. - przyznałam i delikatnie się uśmiechnęłam.
- Miała pani ogromne szczęście. Na szczęście złapaliśmy już pierwszego sprawcę. - powiedział, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
- Mogłabym wiedzieć, jak nazywa się ten człowiek? - zapytałam niepewnie. Chciałam wiedzieć kto to zrobił, ale jakaś część mnie bała się tego co zaraz może usłyszeć.
- Jeszcze nic nie jest pewne. Jak na razie wszystko wskazuje na chłopaka o imieniu Justin Bieber. - odpowiedział, a moje usta same się otworzyły z nie do wierzenia. To był najgorszy koszmar w całym moim życiu.
- Słucham? - nic więcej nie udało mi się powiedzieć. Byłam cała sparaliżowana.
- Coś nie tak? - zapytał zmieszany policjant.
- Wszystko w porządku. - mruknęłam i po chwili dodałam. - Mogłabym się z nim zobaczyć? Proszę, to ważne.
________________________________________________________________________
Przepraszam za ten nudnawy rozdział. Brak weny :/
Dziękuje za dużą liczbę komentarzy przy rozdziale 20! To bardzo wiele dla mnie znaczy <3
Mam też do was ogromną prośbę.. jeżeli macie taką możliwość to proszę udostępnijcie mojego bloga. Bardzo bym chciała, żeby więcej osób czytało to opowiadanie :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Kocham, kocham i jeszcze raz kocham. Piszesz prze cudownie <3
OdpowiedzUsuńNienawidzę już tego Xaviera jak można być takim dupkiem?! Nie mogę doczekać się następnego...
OdpowiedzUsuńJustin to nie ma szczęścia.Czekam na następny
OdpowiedzUsuńSuper !
OdpowiedzUsuń