- Zna pani tego mężczyznę? - zapytał policjant i dziwnie na mnie spojrzał, przez co wiedziałam, że lepiej skłamać.
- Nie. - mruknęłam, odwracając od niego wzrok. - Po prostu chciałabym się z nim spotkać. Może on to zrobił nieumyślnie. - dodałam zadowolona ze swojego dobrego kłamstwa.
- Nie wiem czy powinienem.. - odparł mężczyzna, kręcąc powoli głową.
- Proszę. - szepnęłam i zrobiłam niewinną minkę.
- Dobrze. Ale tylko na kilka minut. - powiedział nieco ściszając ton swojego głosu. - Przyjdę po panią później. - dodał i chwycił za klamkę w celu otworzenia drzwi.
- Proszę mi mówić Rose. - powiedziałam, unosząc delikatnie kącik ust.
- Rose.. - mruknął do siebie. - Do zobaczenia później. - dodał i wyszedł z pokoju.
***
- Na pewno chcesz tam iść? - zapytał mój brat, kiedy stałam przed drzwiami do sali odwiedzin w więzieniu.
- Tak. - mruknęłam, czują niepokój wypełniający moje ciało. - Muszę z nim porozmawiać. - wzięłam głęboki oddech i pociągnęłam z klamkę. Weszłam do środka pomieszczenia i usiadłam przy stoliku, przy którym siedział także Justin.
- Hej. - powiedziałam niepewnie. Chłopak odwrócił wzrok i nic mi nie odpowiedział. - Czemu to zrobiłeś? - zapytałam, powodując, że Justin rzucił mi nienawistne spojrzenie.
- To nie ja. - syknął, z trudem pohamowując złość.
- Złapali cię Justin na miejscu zbrodni. - przyznałam, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
- To nie byłam ja! - krzyknął, przez co jeden z policjantów skarcił go wzrokiem.
- Co w takim razie co tam robiłeś? - przełknął głośno ślinę i znów spojrzał na mnie.
- Nawet nie wiesz, co czułem, widząc cię tam prawie martwą. - powiedział, ignorując moje wcześniejsze pytanie. - To tak jakbym stracił cały swój świat. - przyznał z bólem, poprawiając się na krześle.
- Justin.. - szepnęłam, ale mi przerwał.
- Nigdy się tak nie czułem. Właśnie w tamtej chwili dotarło do mnie, ile dla mnie znaczysz. - zamknął na chwile oczy, jakby chciał wymazać coś ze swojej pamięci.
- Skoro to nie ty, to kto? - zapytałam, bawiąc się palcami i próbując nie myśleć na razie o jego słowach, które tak naprawdę mnie ucieszyły.
- Nie mogę powiedzieć. - syknął, zaciskając pięść. Bałam się takiego Justina. Nienawidziłam tej jego strony. Chciałam, żeby opiekuńczy Justin znów wrócił. Żeby chociaż zapytał, jak się czuje.
- Pójdę już. - szepnęłam i wstałam z miejsca.
- Miło było cię zobaczyć. - rzucił, przez co delikatne rumieńce pojawiły się na moich policzkach. Otworzyłam drzwi i wyszłam z powrotem na pusty korytarz. Dostrzegłam znaną mi postać, opartą o ścianę.
- Zayn! - krzyknęłam, podbiegając do chłopaka.
- Rose? Co ty tu robisz? - zapytał, patrząc na mnie z niepokojem i zmarszczył swoje brwi.
- Przyszłam zobaczyć się z Justinem. - mruknęłam, wpatrując się w ziemie.
- Wiesz, że to nie on ? - zapytał po chwili chłopak. Kiedy nic nie odpowiedziałam, dodał. - Wiesz, prawda?
- Nie jestem już niczego pewna. - przyznałam, oblizując językiem swoje wargi.
- Co?! - krzyknął, próbując ukryć narastające w nim uczucie wściekłości.
- Złapali go na miejscu zbrodni. - głośno westchnęłam. - On nawet nie chce powiedzieć, kto to zrobił.. dla mnie sprawa jest jasna. - dodałam, spuszczając wzrok.
- Byłem wtedy u niego, kiedy dostał telefon.. - zaczął, ale odruchowo mu przerwałam.
- Jaki telefon? - zapytałam zaskoczona.
- Zadzwonił do niego Xavier, mówiąc, że miał wypadek i czy Justin może mu pomóc. - mruknął, kątem oka spoglądając na mnie. - Nie powinienem ci tego mówić. - przyznał, odwracając się do mnie plecami.
- Chyba mogę znać prawdę. - szepnęłam, powstrzymując łzy.
- On cię kocha, Rose. - powiedział niespodziewanie Zayn. - I ja wiem, że ty go też kochasz. - dodał po kilku minutach i głośno przełknął ślinę.
- Do czego zmierzasz? - niepewnie podeszłam bliżej do chłopaka, tym samym zmniejszając odległość między nami. Tak, że teraz czułam jego przyśpieszony oddech.
- Jak ty byś się czuła widząc go umierającego? Zostawiłabyś go tam, czy pomogła mu? - zapytał z bólem przesiąkającym przez jego słowa.
- Czemu o to pytasz? - zmarszczyłam czoło i złączyłam usta w wąską linię.
- Odpowiedź! - krzyknął, powodując gęsią skórkę na moim ciele.
- Wiadome jest, że bym mu pomogła. - odpowiedziałam zaskoczona jego bipolarnością.
- To dzięki Justinowi jeszcze żyjesz. - przyznał, chowając ręce w kieszeniach swoich spodni. - Dokonał słusznego wyboru. - powiedział bardziej do siebie, niż do mnie.
- Nie wiedziałam, że to on zadzwonił po pogotowie. - przyznałam, przygryzając swoją wargę.
- Kochasz go? - zapytał, znów odwracając temat. Skinęłam nieśmiało głową i odwróciłam wzrok, żeby już nie patrzeć na Zayna.
- On jest cholernym szczęściarzem. - mruknął, zamykając oczy. - Szkoda tylko, że nigdy nie będziecie razem. - dodał, chowając twarz w dłoniach.
- Co? Czemu? - właściwie to już to wiedziałam od Justina, ale chciałam też usłyszeć co do powiedzenia ma mi Zayn.
- Wyjeżdżamy, kiedy tylko wyjdzie z więzienia. - mruknął. - Justin nigdy tu nie wróci. - dodał, powodują u mnie dziwne ukłucie w sercu. Spojrzałam na niego zaszklonymi oczami i upadłam bezwładnie na podłogę.
_______________________________________________________________________
Mam dla was smutną wiadomość. Rozdziały będę pojawiały się trochę rzadziej ze względu na to, że piszę teraz dwa blogi. Oczywiście spróbuje dodawać tak, jak dotychczas było, ale nie wiem, czy dam radę. Przepraszam :c <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Awwww *_* świetny.Czekam na następny kochana
OdpowiedzUsuńKocham <3
OdpowiedzUsuńweź :c to nie fer :x to chociaż podaj linka do tamtego bloga :D :* XD cudo <3
OdpowiedzUsuńhaha :* http://deadly-heartbeat.blogspot.com/ :)
Usuńdziękuję, już przeczytałam i jest super <3 / Dorota XD
Usuńhdjfdjss... Już się boje następnego... bdfjhbhsdjfdsh
OdpowiedzUsuń*.* niech nie wyjeżdża !
OdpowiedzUsuń