- O niczym. - szybko odpowiedziałam. Spojrzał na mnie podejrzliwie i przybliżył się jeszcze bardziej. Oparł się o jedno z krzeseł.
- Przecież słyszałem. - przymrużył oczy. - Co się dzieje? - zapytał zmartwiony. Chciałam coś powiedzieć, ale Amanda mnie wyprzedziła.
- Rozmawialiśmy o zaginięciu Rose. - przyznała, a ja rzuciłam jej wkurzone spojrzenie.
- Może więcej szczegółów? - mruknął Jacob. Jego wzrok przeszywał mnie już na wylot.
- Wiemy kto to zrobił. Nawet znam tego chłopaka. - odparła Amanda, kiwając powoli głową.
- Zamknij się! - krzyknęłam wkurzona. Jacob teraz spojrzał na moją przyjaciółkę.
- Jak nazywa się ten chłopak? - zapytał, zaciskając pięść.
- Justin Bieber. - szepnęła, unikając mojego wzroku. Walnęłam się ręką w czoło i momentalnie wstałam z krzesła.
- Właśnie udowodniłaś jak można ci ufać. - wyrzuciłam ręce w powietrze i chciałam wyjść z pomieszczenia, ale mój brat chwycił mocno moją rękę.
- Kurwa, Rose! My chcemy ci tylko pomóc. Nie zachowuj się jak suka. - syknął wkurzony. To było już przegięcie.
- Nie potrzebuje waszej pomocy. - mruknęłam, wypuszczając pojedynczą łzę. - Justin dbał o mnie. - zaczęłam, biorą głęboki oddech. - Nie dałby mnie nikomu skrzywdzić, a wy mnie ciągle krzywdzicie. Żałuje, że pozwoliłam mu odejść. - dodałam, szybko wybiegając z domu. Na dworze było już ciemno i strasznie zimno. Pobiegłam tam gdzie kiedyś, kiedy spotkałam tajemniczą postać. Teraz wiem już, że był to Justin. Miałam tylko nadzieje, że dzisiaj znów tam będzie.Oparłam się o ten sam mur i rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie zobaczyłam. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać.
- Zjebałaś wszystko, Rose! - mruknęłam do siebie. Justin był dla mnie taki kochany - pomijają fakt, że mnie porwał - a ja byłam dla niego taką suką. Ktoś powinien mnie za to zabić.
Wstałam powoli z miejsca i poszłam uliczką, w której nigdy nie byłam.
Dostrzegłam niedaleko jakieś budynki i postanowiłam do nich podejść. Zobaczyłam, że w jednym były powybijane okna, więc musiał być opuszczony. Skoro nikogo tam nie ma, to mogę tam wejść. Nie zastanawiając się dłużej, weszłam powoli do środka. Wewnątrz było pełno gruzu i szkieł. Ruszyłam do samego końca tego "magazynku" - o ile mogę to tak nazwać. Na ścianie była wielka plama krwi. Odskoczyłam do tyłu, widząc to i podbiegłam do drzwi, którymi weszłam. Były zamknięte, a ja pozostawiłam je otwarte. Moje nogi zaczęły się uginać, kiedy usłyszałam dziwne krzyki i postanowiłam schować się za jedną z ocalałych ścian. Skuliłam się w jej rogu i zaczęłam trząść się ze strachu.
Ktoś mocno kopnął drzwi, jednocześnie wyważając je. Wyjrzałam ostrożnie, czy nikt tu nie wszedł. Wtedy poczułam przedmiot zbliżający się do mojej głowy. Zamknęłam oczy i głośno przełknęłam ślinę. Postanowiłam ich nie otwierać, nie chce widzieć osoby, która zaraz mnie zabije.
- Błagam. - wyszeptałam. - Nie. - mój głos całkowicie się załamał, a ja zaczęłam głośno szlochać.
- Rose? - zapytał łagodnie głos mężczyzny, odciągając pistolet od mojej głowy. Powoli otworzyłam oczy.
- Zayn? Co ty tu robisz? - zapytałam totalnie zaskoczona, jednocześnie dziękując Bogu, że po raz setny ratuje mi tyłek.
- Chyba powinienem spytać o to ciebie. - odparł, pomagając mi wstać.
- Jest z tobą Justin? - mruknęłam, rozglądając się dookoła.
- Tak. - powiedział, spoglądając na mnie jak na idiotkę. - Czemu pytasz? - uniósł swoje brwi ze zdziwienia.
- Muszę mu coś powiedzieć. Zaprowadzisz mnie do niego? - zapytałam, przyglądając się chłopakowi. Dopiero teraz dostrzegłam w jakim jest stanie. - Boże! Co ci się stało? - wypaliłam, przykładając jedną rękę do ust, które otworzyły się, kiedy zobaczyłam rany na jego ciele.
- Nic. - wzruszył ramionami. - Muszę iść. Zostań tu na chwilę, przyjdę po ciebie później z Justinem. - odparł, odpychając mnie na bok.
- Czemu nie mogę iść? - zapytałam smutna. To wszystko było dziwne.
- To niebezpieczne. Zostań tu! - zażądał surowo, wychodząc z pomieszczenia.
Słyszałam strzały i głośne wrzaski. Bałam się, że coś się stało dla Justina. Postanowiłam wyjrzeć przez okno, a raczej miejsce, w którym kiedyś było. Zamiast zobaczyć coś ciekawego, zyskałam spojrzenia strasznych mężczyzn. Natychmiast zaczęłam uciekać od okna, ale na moje nieszczęście jeden facet wszedł do środka.
- Chodź do mnie laleczko! Przecież nic ci nie zrobię. - mruknął, fałszywie się uśmiechając. Był bardzo wysoki i muskularny, a na dodatek czarny. Nie to, że mam coś do Murzynów, ale wydają się być straszni. Powoli stąpałam do tyłu, aż w końcu zetknęłam się ze ścianą. Mężczyzna wykorzystując okazję, podszedł do mnie i mocno złapał moje włosy.
- Jesteś jedną z suk, Biebera? - zapytał wkurzony.
- Puść mnie. - odparłam, płacząc z bólu i strachu. Zaśmiał się bezczelnie, puszczając moje włosy. Upadłam na podłogę, głośno szlochając.
- Uspokój się! - zażądał i kopnął mnie w brzuch, na tyle mocno, że plunęłam krwią. Skuliłam się z bólu i spojrzałam na niego błagalnie. - Nie bój się. Nie zabije cię teraz. Wolałbym, żeby Bieber to widział. To będzie wspaniała zemsta. - powiedział, uśmiechając się na samą myśl o swoim planie.
- Proszę, nie. - mruknęłam, kiwając powoli głową. Jak zwykle zaśmiał się na moje słowa i przykucnął koło mnie.
- Masz rację. - zaczął. - Najpierw muszę się jakoś tobą nacieszyć. Już mam pomysł na fajną zabawę. - zakpił, obrzydliwie oblizując usta. Mogę już pożegnać się ze swoim życiem.
_________________________________________________________________________
I jak podobał wam się rozdział?
Jest już ponad 3000 wejść na bloga. Dziękuje bardzo. Jesteście mega kochani <3
Następnego rozdziału spodziewajcie się w sobotę, bo jutro nie będzie mnie cały dzień w domu :/
Jeszcze raz dziękuje :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Dopiero w sobotę? Szkoda ... ;C Nie mogę się doczekać soboty ;>
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać następnego
OdpowiedzUsuńSuper i wgl. zazdroszczę, że umiesz tak pisać, pewnie masz dobre stopnie z polskiego ;> Hhaahah
OdpowiedzUsuńHaha :) Dziękuje <3
Usuń