sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 13 - "Just be glad"

- O czym ty mówisz? - zapytała drżącym głosem. Po jej policzkach spłynęło kilka łez.
- Co on robił w naszym łóżku? - syknąłem przez zaciśnięte zęby. Trudno mi było zapanować nad swoim gniewem, ale nie chciałem wybuchnąć przed Rose.
- Poprosiłam go, żeby położył się obok. Bałam się zasnąć. - przyznała, chowając twarz w swoich włosach. - Przepraszam. - szepnęła, przez co moje serce prawie rozleciało się na kawałki.
- Nie przepraszaj. To ja się pomyliłem. - przyznałem, głaszcząc jej włosy. - Przepraszam Zayn, zrobiłem z siebie idiotę. Tylko to na prawdę dziwnie wyglądało z mojej perspektywy. Wiesz, że.. - zacząłem, ale on szybko mi przerwał.
- Jest okey. Rozumiem twój gniew i wiem, że to mogło dziwnie wyglądać, ale uwierz mi, że nie skrzywdziłbym jej. Nie jestem takie.. przecież mnie znasz. - powiedział, dalej trzymając rękę na swoim brzuchu. Dość mocno go kopnąłem.
- Dzięki, że zrozumiałeś. Pomogę ci wstać i odprowadzę cię do twojego pokoju. - odparłem i wystawiłem dłoń w jego kierunku.
- Ja go zaprowadzę! - wtrąciła się nagle Rose. Głośno przełknąłem ślinę, ale nie mogłem jej na to nie pozwolić. Chociaż byłem cholernie zazdrosny.
Chwyciła Zayna za rękę i razem wyszli z pokoju. Wykorzystując okazję poszedłem do łazienki wziąć szybki prysznic i przebrać się w coś odpowiedniego do spania.


Rose's POV:

Szliśmy powoli z Zaynem wielkim korytarzem. Pierwszy raz widziałam tą część domu. Żałowałam, że zaproponowałam, żeby chłopak się wtedy położył obok mnie. To częściowa była moja wina.. ale też nie wiedziałam, że Justin jest taki wybuchowy. Mógł najpierw poczekać na wyjaśnienia.
- Nie przejmuj się Rose. - powiedział Zayn, tak jakby czytał w moich myślach.
- To moja wina. - przyznałam spuszczając głowę w dół.
- Nie myśl tak. Przecież nic się nie stało, wszystko jest okey. - posłał mi szczery uśmiech, który odwzajemniłam.
Doszliśmy już do końca i Zayn przekręcił kluczyk w dużych, drewnianych drzwiach.
- Wejdziesz? - zapytał z nutką nadziei w głosie. Ciężko mi było odmówić, ale wiedziałam, że Justin mógłby się wkurzyć.
- Nie mogę. Nie chce denerwować Justina. - przyznałam, przez co w oczach chłopaka pojawił się smutek.
- Okey. To do jutra. - puścił moją dłoń i powoli wszedł do środka. Zawróciłam w stronę drzwi sypialni Justina. Kiedy weszłam, Justin leżał już na łóżku w samych spodenkach. Nie miał bluzki, więc widziałam jego umięśnioną klatę.
- Podziwiasz widoki? - zapytał, łobuzersko się uśmiechając. Myślałam, że spał.
- Zamknij się. - mruknęłam, dalej zachwycając się jego ciałem. Zachichotał cicho i wstał z łóżka, idąc w moim kierunku. Złapał jedna z moich dłoni i szeroko się do mnie uśmiechnął.
- Chcesz coś do przebrania? - zapytał po niezręcznej ciszy. Skinęłam głową, a chłopak podał mi białą koszulkę.
- Odwróć się. - zażądałam. Nie chciałam, żeby widział, jak się przebieram.
- Okey. - zaśmiał się i zrobił to co chciałam. Szybko ściągnęłam swoje obecne ciuchy i ubrałam koszulkę Justina. Byłam wielka, przez co wyglądała na mnie jak sukienka.
- Już. - powiedziałam, rozglądając się po pokoju. Znów usłyszałam cichy chichot. To było wkurzające. - Z czego się ciągle śmiejesz? - zapytałam, patrząc na niego surowo.
- Po prostu się ciesze. - odparł i rzucił się na łóżko. - Chodź. - wyciągnął ręce w moją stronę. Położyłam się obok niego, ale w sporej odległości. Po raz pierwszy będę spała z chłopakiem w jednym łóżko.
Przysunął się bliżej i objął jedną ręką moją talie. Nie próbowałam nawet jej zrzucić. To było...przyjemne. Sama nie wierzę, że tak myślę.


***


- Rose, wstawaj. - usłyszałam cichy szept do mojego ucha.
- Zaraz. - mruknęłam zaspana. Lekko przetarłam dłonią oczy i powoli je otworzyłam, mrugając kilkakrotnie, żeby przyzwyczaić się do światła.
- Zrobiłem śniadanie. - odparł Justin, odgarniając włosy z mojej twarzy. Musiałam wyglądać przerażająco.
- Pomóż mi wstać. - powiedziałam, śmiejąc się. Uśmiechnął się słodko i wziął mnie na ręce, po czym zaniósł na dół. Posadził mnie na fotelu w salonie.
- Proszę, księżniczko. - schowałam zawstydzoną twarz w dłoniach. Zawszę się krępowałam, kiedy ktoś tak do mnie mówił. - Nie wstydź się. - zaśmiał się, ukazując swoje białe, idealne zęby.
Poszedł na chwilę do kuchni, przynosząc z niej tosty. Szczerze mówią, to byłam już trochę głodna.
- Smacznego. - postawił talerz na stoliku i usiadł na kanapie obok. Wtedy do salonu wszedł półnagi Zayn. Też miał umięśnioną klatę, ale Justina była zdecydowanie lepsza. Spróbuje już o tym nie myśleć, przecież mam chłopaka.. to co, że już go nie zobaczę, ale zawszę będzie moim chłopakiem.
- Cześć wam. - powiedział Zayn, zachrypniętym głosem.
- Hej. - posłałam mu szeroki uśmiech, który odwzajemnił. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie.
- Skończyłaś jeść? - wtrącił Justin. Momentalnie popatrzyłam na niego.
- Tak. - podałam mu talerz.
- Zayn wyniesiesz go do kuchni? - zapytał chłopaka, na co on skinął głową. - Dziękuje. - mruknął zły. Nie wiem czemu ciągle jest wkurzony na Zayna. Przecież nic nie zrobił.
- Rose, może pojedziesz dzisiaj ze mną na zakupy? Tylko musisz trzymać się blisko mnie. I  pamiętaj.. żadnych scen. - powiedział surowo.
- Lepsze to niż siedzenie w domu. - przyznałam, bawiąc się palcami. Cieszył mnie fakt, że w końcu wyjdę z domu.
- I jeszcze coś. Dzisiaj przyjdzie parę osób, bo tak jakby organizuje małą imprezę. Zapoznam cię ze wszystkimi. - odparł i odwrócił się w stronę drzwi kuchennych.
- Okey. - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej i cicho westchnęłam.


***

- Jesteśmy na miejscu. - powiedział Justin, kiedy dojechaliśmy do wielkiego centrum handlowego.
- W końcu. - przyznałam, przez co cicho się zaśmiał.
Wysiadł i otworzył drzwi, pomagając mi wyjść. Złapał mnie za rękę i razem weszliśmy do potężnego budynku.
- Jakby ktoś pytał to jesteśmy małżeństwem. I pamiętaj.. bez scen! - szepnął i pociągnął mnie mocniej za rękę. Pff.. kto niby może nas o to pytać.
Weszliśmy do pierwszego sklepu z butami. Justin puścił moją rękę, ale kazał się nie oddalać. Zrobiłam jak kazał. Weszłam do wnętrza sklepu i dostrzegłam mojego brata, który właśnie stał przy kasie. Nogi zaczęły się pode mną uginać, kiedy zdałam sobie sprawę, że może to być moja szansa.
- Jacob! - krzyknęłam na tyle głośno, że odwrócił się w moją stronę. Podskoczyłam z radości i zobaczyłam wściekłego Justina, biegnącego w moim kierunku. Wziął mnie na ręce i szybko wybiegł ze sklepu. Czemu to ja mam zawszę takiego pecha?


________________________________________________________________________

Przepraszam, że dopiero teraz dodaje rozdział, ale jakoś wcześniej nie miałam czasu. Smuci mnie fakt, że jest coraz mniej komentarzy do rozdziałów :/
Jeżeli możecie to napiszcie chociaż, że czytacie. Będzie mi miło <3


CZYTASZ=KOMENTUJESZ


4 komentarze:

  1. Boski tak jak wszystkie inne rozdziały. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham tego bloga ! <3
    Uwielbiam to po prostu :))
    Zawsze jak czytam nową nn jestem ciekawa co będzie :))
    Pisz jak najszybciej nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko ... nie mogę się doczekać owego rozdziału ... Proszę dodaj go jak najszybciej ;*

    OdpowiedzUsuń