- Miało być bez scen! - syknął przez zaciśnięte zęby. - Czy jesteś aż taka głupia, żeby tego nie zrozumieć? - zapytał retorycznie Justin.
- Tam był mój brat! - krzyknęłam wściekła, próbując zeskoczyć z jego rąk.
- Biegnie za nami? - zapytał, przyśpieszając. Byliśmy już prawie koło drzwi wyjściowych.
- Nie wiem. - odpowiedziałam, złośliwie się uśmiechając. - Wypuść mnie! - krzyknęłam, żeby więcej osób mogło mnie usłyszeć.
- Zamknij się. - mruknął zły, przez co zaczęłam się go bać.
- Pomóżcie mi! - wrzasnęłam, na co ludzi obrócili się w naszą stronę. Jedni uciekali od Justina, drudzy zaczęli wydzwaniać - podejrzewam, że na policję. W dali dostrzegłam także, biegnącego za nami Jacoba. Cieszyłam się, że go widzę.
- Rose, coś ty zrobiła! - syknął Justin z jadem wydostającym się z jego słów. - Wrócę po ciebie. - odparł i rzucił mnie na zimną podłogę w centrum. Widziałam tylko, jak wsiada do samochodu i odjeżdża. Leżałam chwilę obolała, wiele osób do mnie podeszło, pytając czy mogą jakoś pomóc.
- Boże.. Rose! - sapnął zdyszany Jacob, a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Fajnie cię znowu widzieć. - podniosłam się i mocno w niego wtuliłam. Rzadko kiedy aż tak bardzo cieszy mnie jego widok.
- Dobrze, że nic ci nie jest. Gdzie jest ten sukinsyn? - syknął wściekły. Wiedziałam, że to jeszcze się nie zakończy, ale nie chciałam mu tego mówić, więc po prostu go okłamałam.
- Pojechał do domu. Dał mi spokój. - wymusiłam uśmiech i złapałam mojego brata za rękę. - Możemy już wrócić do domu. Tęsknie za wszystkimi. - zaśmiałam się, a mój brat skinął głową i poprowadził mnie do wyjścia. Wiedziałam, że Justin wróci, ale chciałam nacieszyć się chwilą.
Jacob otworzył mi drzwi do samochodu, po czym sam wsiadł od strony kierowcy.
- Nikt cię tam nie skrzywdził? - zapytał, nadal się martwiąc i popatrzył głęboko w moje oczy.
- Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Nie było tam aż tak źle, ale zdecydowanie tęsknie za moim starym domem. - przyznałam, przez co się roześmiał.
- Zabrali ci telefon? Ciągle do ciebie dzwoniłem. - przyznał, wyjeżdżając z parkingu.
- Nie. Po prostu.. - właśnie sobie coś przypomniałam. - O boże.. zostawiłam go tam. - przełknęłam głośno ślinę i zbladłam na myśl, że mój telefon jest dalej w tym cholernym domu Justina.
- Nie przejmuj się. Odzyskam go. - powiedział, a ja domyśliłam się, że obmyślił jakiś plan. Ciekawiło mnie co chce zrobić, ale wolałam nie pytać. Może dlatego, że by mi nawet nie powiedział. Nie wiem. Po prostu lepiej będzie jak teraz nie będę o nic wypytywać związanego z tym moim "porwaniem".
- A co tam u rodziców? - zapytałam, próbując odwrócić temat.
- Wszystko dobrze. Nic nie wiedzieli o twoim zaginięciu. Okłamałem ich, że pojechałaś na wycieczkę. Wiesz, nie chciałem ich martwić. - przyznał, parkując samochód koło naszego domu. Szybko dojechaliśmy.
- Jak bardzo za tym tęskniłam. - wysiadłam i natychmiast podbiegłam do drzwi. - Nawet nie wiedziałam, że można tak tęsknić za domem. - zachichotałam, a mój brat przekręcił klucz w drzwiach. Natychmiast weszłam do środka i rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Pójdę się odświeżyć. - powiedziałam i ruszyłam po schodach na górę. Wzięłam ze swojej szafy czystą bieliznę, luźną koszulkę i spodnie dresowe. Poszłam z rzeczami do łazienki. Odkręciłam gorącą wodę i wskoczyłam pod prysznic. Na rękę nałożyłam trochę żelu i roztarłam go po całym ciele. We włosy wtarłam szampon. Opłukałam się dokładnie i chwyciłam za ręcznik, aby się wytrzeć. Później ubrałam przygotowane ubrania. Wysuszyłam włosy suszarką i zeszłam na dół do Jacoba.
- Jak tu ładnie pachnie. - przyznałam idąc w stronę kuchni. Wypełniał ją zapach spaghetti.
- Przygotowałem kolację, bo dzisiaj jeszcze wpadnie do nas Amanda. - odparł nieco zawstydzony.
- Amanda? - zapytałam zdziwiona.
- Tak. My.. - zaczął spokojnie. - postanowiliśmy, że będziemy razem. Tak będzie lepiej dla dziecka. - dodał oczekując mojej reakcji.
- O boże! Nawet nie wiesz, jak się cieszę. - powiedziałam, przytulając go. Patrzył na mnie zaskoczony. Co on myślał, że będę zła? Przecież to jego życie, a nawet jeżeli nie podobałaby mi się jego decyzja, to nie skrytykowałabym jej.
Usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi. Jacob ruszył w ich stronę, żeby otworzyć, a ja usiadłam na krześle przy stole. Usłyszałam ucieszony głos mojej przyjaciółki. Ciekawe czy często tu przychodziła, jak mnie nie było.
- Rose?! - zapytałam jednocześnie zdziwiona i szczęśliwa, podchodząc do mnie. - Boże! Jak ja za tobą tęskniłam dziewczyno. Gdzie ty byłaś? - dodała, mocno się we mnie wtulając.
- Długa historia. - nie chciałam jej tego opowiadać, bo przecież ona znała Justina i się nie lubili. Mógłby jej coś zrobić.
- Mam czas. - odparła, siadając obok. Wpatrywała się we mnie i czekała, aż zacznę mówić.
- Ktoś mnie porwał.. - zaczęłam, ale ona natychmiast mi przerwała.
- O boże! Kto? - zapytała, a ja nie wiedziałam, czy odpowiedzieć jej prawdziwie, czy po prostu okłamać ją. Nie chciałam ją w to wplątywać.
- Chłopak. - sądziłam, że wystarczy jej ta odpowiedź. - Gdzie jest Jacob? - zapytałam, próbując odwrócić temat.
- Poszedł się przebrać. - odpowiedziała. - Jaki chłopak? Powiedź Rose! Wiem, że coś ukrywasz. - odparła, zaskakując mnie. W sumie to mogłam się domyślić, że rozszyfruje mój strach. Zna mnie lepiej niż ktokolwiek inny.
- To był.. - cicho westchnęłam. - Justin. - jej oczy prawie wypadły z oczodołów, kiedy usłyszała odpowiedź.
- Co?! - zapytała, nie dowierzając.
- Przecież dobrze słyszałaś. Tylko nikomu o tym nie mów! - syknęłam, wiedząc, że pewnie podzieliłaby się tą informacją z moim bratem.
- Zrobił ci coś? - głośno przełknęła ślinę.
- Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - On tak właściwie był bardzo kochany, opiekuńczy. - przyznałam, lekko się uśmiechając.
- Słyszysz samą siebie? On cie porwał! - syknęła wkurzona.
- To nie było do końca porwanie. - mruknęłam, zaskoczona jej nagłą zmianą nastroju.
- Wyniósł cię z domu siłą? - zapytała, wpatrując się w moje oczy.
- No tak. - odparłam cicho, bawiąc się swoimi palcami.
- Więc to było porwanie! - powiedziała, unosząc ręce we frustracji.
- O czym rozmawiacie dziewczyny? - zapytał Jacob, podchodząc do nas. Zabije ją, jak tylko coś mu powie.
_________________________________________________________________________
Po raz kolejny przepraszam, że dodaje spóźniony rozdział. Teraz nie miałam za bardzo czasu, bo nie było mnie w domu, a internet miałam tylko na telefonie. Żeby wam to wynagrodzić 15 dodam jeszcze dzisiaj albo jutro <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
O matko .... po prostu super, świetnie i wgl. ;>
OdpowiedzUsuńCzekam na dalsze rozdziały z niecierpliwością ...