- Rose? Co ty tu robisz? - zapytał Zayn, wchodząc do pomieszczenia. Wyglądał na zaskoczonego.
- Czekam na Justina. Muszę z nim porozmawiać. - odpowiedziałam, zakładając ręce na klatce piersiowej.
- Przecież ci mówiłem, że wyjeżdżamy. Zapomnij o nim. - syknął zły i mocno zacisnął szczękę.
- Nie interesuje mnie to. - przyznałam, zaciskając usta w wąską linię.
- Jak chcesz, ale nie zdziw się, jak Justin cię odrzuci. Czy do ciebie nie dociera, że on cię nie chce? - prychnął, spoglądając na mnie rozczarowany. A wydawał się taki sympatyczny. Cóż, pozory jednak mylą.
- Nic nie wiesz. - uśmiechnęłam się do niego złośliwie. Przewrócił oczami i podszedł do jednego ze strażników. Pewnie zapytać, czy Bieber może już wyjść. Bałam się tego spotkania. Serce podchodziło mi do gardła. Jeszcze nigdy nie czułam takiego stresu. To wszystko mnie przeraża, serio. Może Zayn ma rację.. nie, on kłamał, żeby mnie zniechęcić. Tak, jestem tego pewna. Po kilkunastu minutach, moje oczy ujrzały Justina. Nogi miałam jak z waty, cała się trzęsłam. To naprawdę było coś strasznego. Jeszcze nigdy nie czułam się tak dziwnie.
- Po co tu przyszłaś? - zapytał oburzony Justin. Szczerze mówiąc to zaskoczył mnie swoim zachowaniem. Poczułam bolesne ukłucie w sercu.
- Chciałam cię zobaczyć. - mruknęłam spuszczając wzrok.
- Czemu ty mi wszystko utrudniasz? - odparł, patrząc na mnie z bólem.
- Dlatego, że cię kocham. Nigdy nikogo tak nie kochałam. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Zrozum to w końcu.. - po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Justin nic nie mówiąc, podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. Brakowało mi go. Tak cholernie tęskniłam za jego czułością.
- Nie opuszczaj mnie. - załkałam głośno. - Proszę. - dodałam i bardziej się w niego wtuliłam. Chciałam czuć jego ciepło już zawszę. To było takie przyjemne.
- Nie, Rose. Nie rób mi tego. - oderwał się ode mnie i z trudem powstrzymał łzy, które próbowały wypłynąć z jego oczu.
- Justin! - krzyknęłam bezsilna. To nie mógł być koniec.
- Przykro mi. - rzucił wychodząc z pomieszczenia i podszedł do czekającego na niego Zayna. Wybiegłam za nim, przez co się odwrócił.
- Proszę. - szepnęłam, czując, że mój makijaż zamieniał się w czarny wodospad. Nie zważałam na swój wygląd, jedynym czego teraz chciałam był on.
- Sądzisz, że tego chce? - zapytał, opuszczając bezwładnie ręce.
- Gdybyś mnie kochał, to.. - zaczęłam, ale nie dał mi skończyć.
- Robię to tylko i wyłącznie, dlatego, że cię kocham. - zamknął oczy i głośno westchnął.
- Przez to cierpię jeszcze bardziej. - przyznałam, z trudem łapiąc powietrze. Przez ten płacz trudno mi się oddychało.
- Nie chce, żebyś zginęła. - pokręcił głową. Widziałam, że on też cierpi.
- Wiedz, że jestem gotowa umrzeć z miłości. Poświęcę dla ciebie wszystko, tylko zostań tu.. ze mną. - mruknęłam, czując czyjeś silne ramiona, oplatające moją talię. Lekko odwróciłam głowę i dostrzegłam Josha, patrzącego z nienawiścią na Justina.
- Masz jego. - prychnął Bieber i wskazał palcem na chłopaka obok mnie. Odwrócił się i powoli szedł do samochodu.
- Ale ja kocham ciebie. - mruknęłam przygnębiona. - nie jego. - wydusiłam po chwili. Moje słowa pewnie go zraniły, ale nie zważałam na to. Za wszelką cenę chciałam sprawić, żeby Justin zmienił decyzję. Jus, ani na chwilę się nie odwrócił. Bolała mnie jego obojętność, bardzo. Wyrwałam się z objęć Josha i podbiegłam do Justina.
- Ty pieprzony egoisto! Myślisz tylko o swoim dupsku. Ciągle mnie oszukujesz. Sądzisz, że nie wiem kto zabił twoich rodziców? - wykrzyczałam, trafiając w jego czuły punkt. Otworzył usta, ale nic nie powiedział. - Morderca. Pierdolony morderca. - krzyknęłam prosto w jego twarz. Jego oczy pociemniały, a ręce zacisnęły się w pięści. Chyba nie chciał mnie uderzyć, co?
- Zamknij się. - syknął, przez zaciśnięte zęby. - Nic o mnie nie wiesz. - przymrużył oczy, patrząc na mnie nienawistnym spojrzeniem.
- To może mi w końcu coś o sobie powiesz? - prychnęłam, przewracając oczami. Chciałam go trochę zdenerwować. Skoro nie został po tym jak powiedziałam, że go kocham, to może zostanie, jak trochę się pokłócimy.
- Nie teraz. - mruknął, szybko oddychając. Chyba za bardzo go zdenerwowałam.
- A kiedy? Przecież wyjeżdżasz. - przypomniałam mu, spoglądając na niego z bólem. Nigdy jeszcze tak nie cierpiałam.
- Chodź ze mną. - złapał mocno mój nadgarstek i siłą zaprowadził do samochodu. Słyszałam jak Josh krzyczy, żeby mnie puścił, biegnie w naszą stronę, żeby mi pomóc.. w sumie to nie chciałam jego pomocy. Auto odjechało z parkingu i wjechaliśmy na pustą, polną dróżkę. Nikt już nie był w stanie nas dogonić.
- Chcesz wiedzieć dlaczego ich zabiłem? - zapytał i nie czekając na moją odpowiedź dodał. - Odkąd byłem mały zawszę się nade mną znęcali. Ojciec traktował mnie jak worek treningowy. - przyznał ze łzami w oczach.
- I tylko dlatego pozbawiłeś ich życia? - zapytałam rozczarowana. Rozumiem, że sprawili mu wiele cierpień, ale to nie był powód do zabicia swoich rodziców.
- Nie. - pokręcił przecząco głową. - Oni zabili najważniejszą osobę w moim życiu, to nie było wybaczalne. Postanowiłem, że zapłacą za to. "Śmierć za śmierć" - jego oczy nabrały koloru czarnego, jak zwykle, gdy był zły. Bałam się zapytać o coś więcej. Kogo oni mogli zabić?
_______________________________________________________
Rozdział taki trochę dziwny. Szczerze mówiąc, to płakałam pisząc go, ale sama nie wiem czemu. Może przez to, że słuchałam przy tym smutnych piosenek. Zresztą nieważne.
Dziękuje za komentarze! Do następnego < 3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ja kochać Ciebie i ten blog, och :c wiesz, nie tylko ty się popłakałaś :c <3 XD supcio, chce już szybko następny :c/ Dorota <3
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i ciebie też, normalnie ja też ryczałam <3
OdpowiedzUsuńSuper! Czekam na dalsze rozdziały ! ;* ^^
OdpowiedzUsuńvgcbhsahdghsdvb... <3
OdpowiedzUsuń