- Ale.. ja.. - przygryzłam dolną wargę, wpatrując się w ściany. Miałam nadzieje, że jakaś wymówka wpadnie mi do głowy.
- Nie tłumacz się. Wiem, że o tym wiedziałaś. Może ty też sądzisz, że lepiej by było, gdybym nic nie wiedział? - zapytał i nie oczekując na odpowiedź, wyszedł z domu.
- Kurwa. - mruknęłam sama do siebie. Nie wiedziałam już co miałam robić. Iść za nim czy może poczekać na niego.. chyba lepiej będzie jak sam się z tym upora. Ruszyłam powoli do swojego pokoju i wygodnie ułożyłam się na łóżku. Zamknęłam oczy i natychmiast zapadłam w głęboki sen.
Obudziłam się o 7 rano, zarzuciłam szlafrok i poszłam zobaczyć co robi Jacob. Weszłam do jego pokoju, ale nikogo w nim nie było, więc zeszłam na dół. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale tam też nie zauważyłam nikogo. - Może coś mu się stało. Muszę natychmiast do niego zadzwonić.- pomyślałam i poszłam po swój telefon na górę. Wystukałam jego numer i przycisnęłam zieloną słuchawkę. Nikt nie odebrał, zadzwoniłam drugi raz, ale znów włączyła się sekretarka. Wzięłam głęboki oddech i wyrzuciłam wszystkie złe myśli ze swojej głowy. Za godzinę szkoła.. muszę się odstresować.
***
- Ale jak to nie wrócił na noc? - zapytała zmartwiona Amanda.
- No normalnie. Wyszedł i nie wrócił. Nie odbiera ode mnie telefonów, nie daje żadnych znaków życia. Boję się o niego. - powiedziałam, przecierając oczy i tym samym hamując łzy.
- Będzie dobrze. - odparła moja przyjaciółka, a na jej ustach zagościł sztuczny uśmiech.
- Chyba sama w to nie wierzysz. - powiedziałam patrząc na nią. Spuściła wzrok i na chwilę zamknęła oczy. - Co jest? - zapytałam po chwili.
- Niepotrzebnie mu o wszystkim powiedziałam.. jestem taka głupia. - odpowiedziała cicho szlochając.
- Dobrze zrobiłaś. Musiał znać prawdę. Prędzej czy później się z tym pogodzi. On potrzebuje czasu. - odparłam, przytulając się do niej. Wtedy ujrzała, że Josh idzie w naszym kierunku. Natychmiast oderwałam się od przyjaciółki i stanęłam jak wryta. Amanda domyśliła się o co chodzi i nie wypytując o nic, stanęła z boku.
- Hej Amanda. Możesz zostawić mnie samego z Rose? - zapytał uśmiechając się radośnie.
- Jasne. - odparła wymuszając uśmiech i ruszyła w stronę klasy.
- Czy teraz możesz mi wszystko wytłumaczyć? - spytał, przeszywając mnie wzrokiem. A jednak.. nie uniknę tej rozmowy.
- A muszę? - zapytałam smutno.
- Rose! - krzyknął, dając mi jasną odpowiedź.
- Justin.. on.. mnie uratował. - rzuciłam szybko.
- Jak to cię uratował? Co się stało? - zapytał lekko zdenerwowany.
- Obiecaj, że mi uwierzysz. - powiedziałam, wpatrując się w jego oczy.
- Obiecuje, tylko proszę, powiedź mi w końcu! - odparł zaciekawiony.
- Okey.. bo.. on uratował mnie przed gwałtem. - wydusiłam, wypuszczając pojedynczą łzę z mojego oka.
- Co?! - zapytał z nie do wierzeniem, Josh.
- To co słyszałeś. To dlatego byłam bez bluzki. - przypomniałam mu.
- Boże, Rose. Tak mi przykro. - powiedział, przytulając mnie do siebie.
- Przecież nic się nie stało.. i to dzięki Justinowi. - powiedziałam, kładąc swoją głowę na jego klatce piersiowej.
- Przepraszam. Zachowałem się jak skończony idiota.. i to po raz kolejny. - odetchnął głęboko, oczekując mojej reakcji.
- Jest okey. - rzuciłam po kilku sekundach. - Muszę już iść, bo spóźnię się na lekcje. Zobaczymy się później. - pocałowałam go w policzek i poszłam w stronę klasy. Cieszę się, że wszystko się wyjaśniło, teraz musi być już tylko lepiej. Z uśmiechem na ustach otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zobaczyłam, że prawie wszystkie miejsca są już zajęte.. nawet Amanda siedziała już z Triną. Rozejrzałam się po klasie i jedyne puste krzesełko, stało przy stoliku Ryana. Przełknęłam głośno ślinę i zajęłam miejsce.
- Hej laleczko. - odezwał się chłopak, siedzący obok mnie. Ignorując to co do mnie powiedział, wyjęłam zeszyt z mojej torebki i udawałam, że słucham tego co mówi do nas pani Corrins. - Nie ignoruj mnie, maleńka. - znów próbował nawiązać rozmowę, ale udawałam, że nie słyszę, tego co do mnie mówi. Poczułam, że jego ręka jest na moim kolanie. Odsuwając się, strąciłam ją.
- Nie bądź taką niedostępną suką, Rose. - powiedział, łobuzersko się uśmiechając.
- Nie dotykaj mnie. - wydukałam, zaciskając zęby.
- Okey, okey. Zabawimy się kiedy indziej . Rozumiem, że wolisz mniej publiczne miejsca. - puścił mi oczko, przez co po moim ciele przeszedł dreszcz. Unikając jego wzroku, próbowałam skupić się na lekcji.
***
- Jak mogłaś mi to zrobić. - powiedziałam, wściekła na przyjaciółkę.
- Oj nie przesadzaj. Nic się nie stało. - odrzekła, uspokajając mnie.
- Nic się nie stało? On mnie obmacywał. - odparłam jeszcze bardziej zła. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki i natychmiast się odwróciłam.
- O czym rozmawiacie, dziewczyny? - wtrącił się Justin. Pewnie słyszał, tą "ciekawą" rozmowę.
- Nie twój zasrany interes, Bieber. - syknęłam wkurzona, Amanda.
- Widzę, że nic się nie zmieniłaś. Dalej jesteś straszną suką. - powiedział, uśmiechając się złowrogo do mojej przyjaciółki.
- Koniec. Możesz nas zostawić samych Ami? - zapytałam swoją przyjaciółkę, jednocześnie zakańczając ich kłótnię.
- Dobra. - mruknęła, przewracając oczami. Skierowałam swój wzrok na Justina i lekko rozpromieniałam.
- Dziękuje. - powiedziałam, przerywając ciszę między nami.
- Za co? - zapytał, udając zdziwienie.
- Za to, że dzięki tobie, nie zostałam zgwałcona. - spojrzałam w jego tęczówki, od razu się w nich rozpływając. Kurwa, czy on musiał być aż taki seksowny?
- Mówiłem ci już, że nie ma o czym gadać. Jak masz jakiś problem, to zawszę możesz na mnie liczyć. - obdarował mnie swoim pięknym uśmiechem, powodując, że w moim żołądku, motyle zatrzepotały skrzydełkami.
- Cieszę się. - odparłam, przygryzając wargę. - Muszę iść. Jeszcze raz dziękuje za wszystko. Jesteś wspaniały. - powiedziałam, lekko go obejmując. I poszłam szukać Ami.
- Do później. - odparł prawie, że niesłyszalnie, wpatrując się w moją postać, znikającą w tłumie ludzi.
Przechodząc obok łazienki, usłyszałam głośne łkanie. Weszłam i moim oczom ukazała się Amanda, opierająca się o zimne kafelki na ścianie.
- Co się dzieje? - spojrzałam na nią zmieszana.
- Przeczytaj to. - podała mi swojego tablet'a, na którym ukazała się strona z najnowszymi newsami. "Młody mężczyzna znaleziony martwy dzisiaj rano w pobliskim parku. Na razie nie udało nam się ustalić kim jest i nie wiemy także nic o jego rodzinie." czytając to łzy spłynęły po moim policzku.
- Nie wiadomo czy to on, rozumiesz?! - krzyknęłam głośno. - To nie on. To nie może być prawda. - przytulając Amandą, głośno zaczęłam płakać.
_____________________________________________________________
No i mamy już ósemkę. Bardzo wam dziękuje za komentarze do poprzedniego rozdziału. Zachęciliście mnie nimi do pisania. Kocham was <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
uwielbiam twoje opowiadanie zawsze czekam na następny. Kocham cie <3
OdpowiedzUsuńteż cię kocham ♥
UsuńCo dalej ?? Pliss pisz trochę dłużej... Kocham i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńOMG.Co dalej?Pisz !
OdpowiedzUsuńBłagam pisz dalej bo nie wytrzymam. To jest genialne.. KOcham cię i serdecznie pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńJa już chcę następny rozdział !!!
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga. <3