- Co z nim? - zapytałam ciągle spoglądając na Amandę.
- Bo ja... ja byłam ostatnio u niego. - powiedziała odgarniając włosy z twarzy.
- Ty? Kiedy? - spytałam dalej nie wiedząc do czego zmierzała.
- Tak, byłam u niego. Kilka tygodni temu. Ja na prawdę nie chciałam, żeby tak się stało.. - zaczęła mówić, a jej oczy zaszkliły się. Widziałam jak cierpi, chciałam ją jakoś wesprzeć, ale nie wiedziałam jak.. nie wiedziałam co się stało.
- Amanda co jest? Proszę mów. - mruknęłam rzucając jej łagodne spojrzenie.
- Byliśmy pijani. Nie wiem czy on to jeszcze pamięta.. - teraz łzy spływały po jej policzkach, złączyła usta w cienką linię i patrzyła w różne strony, tak aby uniknąć mojego wzroku.
- Spałaś z moim bratem? - zapytałam wprost unosząc brwi.
- Nie wiem co sobie myślałam. Ale najgorszego jeszcze nie wiesz.. - mówiąc połykała łzy, które ciekły strumieniami. - Ja jestem w ciąży.
Stałam jak wryta, nie wiedziałam co powiedzieć. Patrzyłam na nią z zaskoczeniem.
- To znaczy, że mój brat zostanie ojcem? - powiedziałam oschle. Przytaknęła głową. Wiedziałam, że nie jest ona gotowa na to by zostać matką. Ma tylko osiemnaście lat.
- Jacob wie o twojej ciąży? - zapytałam przygryzając dolną wargę.
- Nie i proszę nie mów mu. Będzie załamany, nie chce mu niszczyć życia. - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- Czyli lepiej jak nie będzie wiedział, że zostanie ojcem i nigdy nie pozna swojego własnego dziecka. Sądzisz, że tak będzie lepiej?! - syknęłam wściekła.
- Ja nie wiem co robić. To jest dla mnie trudne. - usiadła na podłodze i oparła się o szafki. Spuściła wzrok i zaczęła płakać w swoje dłonie.
- Przepraszam, nie powinnam być taka chamska. - usiadłam koło niej i przytuliłam ją mocno. - Ale musisz mu powiedzieć. Może on chce być tatą. - powiedziałam wymuszając uśmiech.
- Masz rację. Dziękuje, kocham cię. - powiedziała, czule na mnie patrząc.
- Też cię kocham, a teraz wstawaj, bo spóźnimy się na lekcje. - cicho zachichotała, a ja chwyciłam jej dłoń i pomogłam jej wstać. Szybkim krokiem szłyśmy przez korytarz, kiedy nagle poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam się i ujrzałam go.. boga seksu o imieniu "Justin".
- Możemy porozmawiać? - zapytał zmieszany.
- Tak, jasne. - rzuciłam i odwróciłam się do przyjaciółki. - Pójdziesz sama? Ja zaraz dojdę. - zapytałam, a ona pokiwała głową i poszła dalej.
- Więc o co chodzi? - spojrzałam na niego, szeroko się uśmiechając.
- Masz dzisiaj wolny wieczór? - zaskoczył mnie tym pytaniem, chciałam odpowiedzieć, że tak, ale przypomniałam sobie o Joshu. Coś jednak podkusiło mnie, żebym skłamała.
- Tak, mam. - powiedziałam w seksowny sposób oblizując usta.
- Może poszłabyś ze mną w fajne miejsce? - uśmiechnął się łobuzerko. Spojrzałam w jego karmelowo-brązowe oczy i od razu się w nich rozpłynęłam. Były takie piękne.. o czym ja myślę. Jestem głupia.
- Hmm.. okey. Lepsze to niż nudzenie się w domu. - odwróciłam wzrok i spojrzałam na swoje dłonie.
- Przyjadę po ciebie o 19. Do zobaczenia, shawty. - puścił mi oczko i ruszył w przeciwną stronę. Pobiegłam do Amandy, a serce waliło mi jak oszalałe. Nie chciałam nigdzie z nim wychodzić, miałam chłopaka, ale nie mogłam odmówić. To był dziwny impuls.
- Kto to był? - zapytała zaskoczona.
- Justin. - szybko odparłam.
- Tak, wiem. Ale co on od ciebie chciał? Czy ty przypadkiem nie jesteś z Joshem? - obsypała mnie pytaniami.
- Jestem, ale mogę porozmawiać przecież z innymi chłopakami. - mruknęłam zirytowana.
- Możesz, ale nie z takim typem jak Bieber. Obiecaj mi, że nigdy nie będziesz myślała, o kimś takim poważnie, obiecaj.- chwyciła moją twarz w swoje dłonie i głęboko spojrzała mi w oczy, oczekując mojej reakcji.
- Okey, okey. Obiecuje. Lepiej ci? - spojrzałam na nią śmiejąc się.
- Trzymam cię za słowo. Martwię się o ciebie.
- Niepotrzebnie. Teraz to powinnaś martwić się o siebie. Nie wiadomo co zrobią twoi rodzice jak się dowiedzą. - powiedziałam, a mina Amandy posmutniała.
- Nie rozmawiajmy teraz o tym. Chodźmy na lekcje. - otworzyłyśmy drzwi od klasy, a ja stanęłam jak wryta, widząc nauczycielkę od matmy i nowego nauczyciela od wf szyderczo uśmiechającego się do nas. Czułam jakby rozbierał mnie wzrokiem. Brzydziłam się na niego spojrzeć. Przyprawiał mnie o wymioty. Usiadłam w ostatniej ławce, a obok mnie dosiadła się Amanda.
- Przepraszam, że przeszkadzam wam w lekcji, ale szukałem pewnej uczennicy. Rose Blecker, czy mogłabyś pójść ze mną na salę? - odparł i spojrzał na mnie, a ja ignorując jego spojrzenie przytaknęłam głową. Wstałam i powoli ruszyłam do wyjścia. Szedł za mną oblizując wargi. Był straszny, bałam się go. Kiedy doszliśmy, kazał mi wejść na chwilę do swojego kantorku. Musiałam wykonywać jego polecenia.. w końcu był moim nauczycielem. Wszedł za mną i przekręcił kluczyk w drzwiach. Spojrzałam na niego wystraszona, a on złośliwie się uśmiechnął. Podchodził do mnie coraz bliżej, a ja odsuwałam się, ale bezskutecznie. Dzieliły nas centymetry. Zaczęłam krzyczeć, a wtedy on walnął mnie w brzuch. Skuliłam się z bólu na ziemi i poczułam jego wstrętny dotyk na swoim ciele. To był koniec.
o boże! pisz szybko bo ciekawi mnie co będzie dalej :o
OdpowiedzUsuńBłagam, żeby on jej nic nie zrobił. Kocham to opowiadanie i ciebie też. <3
OdpowiedzUsuńOjej <3 Bardzo się cieszę. Też cię kocham <3
UsuńMega ♥
OdpowiedzUsuń