- Nie musisz się mnie bać. - mruknął, po kilku minutach ciszy.
- Gdzie jedziemy? - zapytałam, odwracając temat.
- Najpierw po moje rzeczy, a później odwieziemy cie do domu. - odpowiedział, wciąż wpatrując się we mnie. - Wiesz, że wszystko robię dla twojego dobra, prawda? - odparł z bólem. Cicho westchnęłam i skinęłam nieśmiało głową. Odkąd Justin potwierdził, że zabił swoich rodziców, nie chciałam z nim rozmawiać. Wydawało mi się, że nie chce tu zostać, bo boi się, że zabije też mnie. Nikt nie wie jaki potrafi być, kiedy złość weźmie nad nim górę.
Jechaliśmy wciąż pustą, polną dróżką. Do moich uszów dobiegł hałas, jakby ktoś strzelił z broni. To było dziwne, bo nikogo tu nie było widać. Wydawałoby się, że jechaliśmy tu tylko my.
- Co to było? - zapytałam wystraszona. Justin złapał mocno moją dłoń i popatrzył czule w moje oczy.
- Zostań w samochodzie, jasne? - mruknął z udawanym spokojem. Wiem, że coś było nie tak.
- Justin, co się dzieje? - zapytałam jeszcze raz. Kiedy znów usłyszałam hałas, moje oczy napełniły się łzami. Bałam się.
- Po prostu tu zostań. - powiedział uspokajająco, choć na jego twarzy wymalowany był strach. Próbował mnie uspokoić, ale sam nie był spokojny. On też się bał.
- Zayn, idziemy. - powiedział do chłopaka za kierownicą. Ten tylko skinął głową i razem wyszli na "pustą" drogę. Siedziałam skulona na tylnym siedzeniu i wpatrywałam się w przednią szybkę, w celu spostrzeżenia czegokolwiek. Strach z każdą sekundą się nasilał. Bałam się i o siebie i o Justina.. no dobra, o Zayna też, nawet po tym jak potraktował mnie jak gówno, zresztą nieważne.
Justin's POV:
- Sądzisz, że to oni? - zapytał mnie Zayn, kiedy rozglądaliśmy się po okolicy. Wszędzie były drzewa i krzaki, więc dość łatwo byłoby się tu schować i było to najlepsze miejsce na zaatakowanie. Nikt nie był w stanie zobaczyć, co tu się dzieje.
- Tak mi się wydaje. - mruknąłem niepewny. Kątem oka spojrzałem na samochód, w którym wciąż była Rose. Posłałem jej uspokajający uśmiech.
- To co robimy? - odparł, poprawiając włosy, które opadały na jego twarz.
- Idziemy się rozejrzeć. - odpowiedziałem i ruszyłem w stronę lasu. Zayn szedł tuż za mną. Usłyszałem coraz głośniejszy hałas, rozejrzałem się w okół siebie, ale nic nie zobaczyłem. Znów usłyszałem hałas, ale teraz przypominał on bardziej strzał. Obejrzałem się do tyłu i zamarłem, kiedy Zayn opadł bezwładnie na ziemię. Jego ramię krwawiło od strzału.
- Kto ci to zrobił? - zapytałem ze strachem w głosie.
- Witaj Bieber. - do moich uszów dobiegł znajomy mi głos. Odwróciłem się do tyłu i dostrzegłem tą osobę, której spodziewałem się od samego początku.
- Ty chuju. - syknąłem, kątem oka wciąż spoglądając na kulącego się z bólu przyjaciela.
- Mi ciebie też miło widzieć. - odparł, śmiejąc się. - Nawet nie wiesz, ile czekałem na to spotkanie. - uśmiechnął się fałszywie.
- Czego ode mnie chcesz?! - krzyknąłem, wpatrując się w niego z nienawiścią.
- Chce tylko twojej śmierci. Nie pamiętasz już? "Śmierć za śmierć". - przymrużył oczy, a uśmieszek wciąż nie schodził z jego twarzy.
- Przecież wiesz, że to nie była moja winna. - moje oczy zaszkliły się na wspomnienia.
- Ale ktoś musi za to odpowiedzieć. - odparł z satysfakcją, patrząc się na Zayn'a.
- Przecież wiesz, że ją kochałem. Oddałbym za nią życie. Zabiłem swoich rodziców, z miłości do niej. Czego jeszcze ode mnie oczekujesz? - syknąłem, czując, że się rozpadam. Bolały mnie te wszystkie wspomnienia.
- Jeżeli ją kochałeś, to czemu jeszcze żyjesz? Nie chciałbyś do niej dołączyć? - zaśmiał się i pokręcił rozczarowany głową. - Zapomniałbym zapytać. Gdzie jest ta twoja suka? - jego śmiech stawał się coraz głośniejszy, przez co miałem ochotę obić mu tą wstrętną mordę.
- Nigdy więcej jej tak nie nazywaj, kutasie. - zacisnąłem ręce w pięść.
- Wiesz, co jest w tym wszystkim dobijające? - nie czekając na moją odpowiedź, dodał. - Że ty mógłbyś znaleźć sobie jeszcze miliard dziewczyn, a mi córki nic, ani nikt nie zwróci. Rozumiesz?! - zacisnął mocno swoje zęby. - Nikt. - mruknął.
- Przykro mi. Ja też cierpiałem. - przyznałem.
- Nie obchodzi mnie to. Przez ciebie nigdy już nie zobaczę mojej księżniczki. - w jego oczach pojawiła się złość. Wiem, że chciał się zemścić, ale czemu na mnie? Przecież to nie była moja wina..
- Klękaj kutasie. - rozkazał, wpatrując się we mnie wściekły. Zrobiłem to co kazał. - Masz może jakąś ostatnią prośbę? - zapytał, przez co głośno przełknąłem ślinę.
- Zostaw go! - usłyszałem kobiecy głos. Nie, proszę nie. To nie może być ona. - Nie zabijaj go, proszę. - mruknęła dziewczyna, będąc już bliżej nas.
- I mamy twoją bohaterkę. - zaśmiał się, kiwając rozbawiony głową.
- Zabij mnie, nie jego. - spojrzała na mnie, a kącik jej ust lekko się uniósł. Pokiwałem wystraszony głową, a moje oczy napełniły się łzami. Co ona do jasnej cholery wyprawiała?!
- Skoro nalegasz. - uśmiechnął się fałszywie Jason i obrócił broń w kierunku Rose. Moje serce przestało bić, kiedy po jej policzkach spływały łzy.
- Nie! - krzyknąłem głośno, kiedy usłyszałem strzał.
________________________________________________________________
No to się porobiło! :c Dziękuje za dużą liczbę wejść na bloga i wgl za wszystko dziękuje. Chyba nie spodziewaliście się, że to wszystko tak się potoczy. W następnym rozdziale, was trochę zaskoczę.
Do następnego xoxo
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
o kurde, ale się wystraszyłam. Mam nadzieję, że nic jej nie będzie i Justinowi też. Jestem ciekawa co stało się córce tego faceta.
OdpowiedzUsuńOMB, ale się narobiło. Kocham <3
OdpowiedzUsuńłał *.* nie spodziewałam się tego :c aż się łza zakręciła, super chce następny <3
OdpowiedzUsuńBoże,świetny rozdział! Czytam od teraz wszystko od początku! <3
OdpowiedzUsuńO Jezu mam nadzieję,że ona jednak nie zginęła
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńnie spodziewałam się tego..ona nie może zginąć! :c
OdpowiedzUsuńOMG OMG Ona ma żyć... czekam ana następny <3
OdpowiedzUsuń